Zawaliłem czternaście miesięcy abstynencji.
Dzień po tym jak terapeutka była dumna, że po tym co mnie spotkało nie wróciłem do nałogu.
Zawaliłem. Jest mi wstyd.
Widzę siebie i jest mi wstyd. Próbuję o siebie zadbać. Próbuję się odnaleźć.
Przepraszam.
Zawaliłeś. Popełniłeś błąd. Stało sie już. Ale najwazniejsze, że możesz zacząć na nowo. Dzień za dniem, po kolei. I o wiele mądrzejszy o te 14 miesięcy, kiedy też dzień za dniem pokazywałeś sobie, że dajesz radę. Nadal jesteś tak samo odważny jak przez te 14 miesięcy, to nadal tak samo ty.
Tulę mocno, trzymam kciuki z całej sily. I wierzę bardzo w ciebie. Nawet jeśli ty dzisiaj nie możesz.
Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy. Ze wstydu... przed samym sobą, przed całym światem zapadam się pod ziemię. Nie poddam się.
Dziękuję ra jeszcze. Dostaję mnóstwo dobrych słów i wsparcie od Ciebie. Czasami martwię się, że na to nie zasługuję przez swoje błędy.
Wszyscy popełniamy błędy. To niby wyświechtany frazes, ale przede wszystkim najzwyklejsza prawda. Daleko nie szukając- sama niedawno, przez używki odjebałam tak srogą akcję, że skończyło się na operacji. Też mi wstyd. Ale kiedyś uslyszalam bardzo fajne zdanie, że jak się już mamy przez co wstydzic, to po najgorszym momencie może i ten wstyd da się jakoś wykorzystać. Wierzę, że też wykorzystasz go dla siebie.
I popełniasz błędy, ale ewidentnie z ciebie inteligentny, wrażliwy człowiek. Zasługujesz na całe próby wsparcia, jakie można tutaj dać.
Jeszcze raz, mocny internetowy przytulas. Dzisiaj będzie okropnie. A potem każdy kolejny dzień, za dniem, inaczej.
Cóż... to prawda. Dziękuję za sprowadzenie mnie na planetę empatii i człowieczeństwa. Jesteś niesamowitym i dobrym Człowiekiem. Tego jestem pewien!
Pozwoliłem sobie napisać do Ciebie wiadomość na Twój mail.
dałeś dupy. Zjebałeś. Dałeś się podejść. okazałeś się człowiekiem - wow. Teraz przestań się mazgaić. Nie szukaj wymówek, żeby sobie poleżeć w tym wstydzie i uznać, że to już koniec i w takim razie wracasz na stałe do tego w czym tkwiłeś0 To niestety przecinek. Dajesz kolejne miesiące od nowa. Wstań i napieraj ponownie. Powodzenia! Nie daj się złamać.
Dzięki wielkie za motywację!
Nie zawaliłeś 14 miesięcy, zawaliłeś jeden (?) dzień :) cały poprzedni czas dalej liczy się tak samo. Trzymaj się, powodzenia, mocno trzymam kciuki za Ciebie :)
A tak z ciekawości... jakby ktoś bliski podesłał Ci taką wiadomość jak ta Twoja, co byś pomyślał o tej osobie, co byś jej powiedział?
Chodzę 36 lat po tym świecie, może kilka miesięcy mniej, bo przecież od razu po urodzeniu nie zasuwałem o własnych nogach, ale nie o tym chcę pisać. Chodzę te niecałe 36 lat i jeśli się potknę, a nawet zaliczę glebę, to czy ma mi być wstyd, bo się potknąłem? Ano nie. Chyba, że po tym, jednym potknięciu nastąpią następne, gorsze, mocniejsze. To może wtedy tak, powinno być wstyd.
Ale jeśli potknę się i wyciągnę z tego wnioski, będę uważniejszy, ostrożniejszy, to będzie tylko lepiej.
Potknąłeś się. Grunt to teraz wstać i iść dalej równie dzielnie co przez ostatnie 14 m-cy.
Wierzę w Ciebie, Człowieku.
Dziękuję. Będę walczył. Nigdy nie dostałem aż tyle wsparcia.. to budujące i wzruszające dla mnie. Dzięki temu dodatkowo nie czuję się jak ostatni śmieć a wiem, że takie poczczucie wszystko pogarsza.
Nawet w tamtym momencie jak wziąłem miałem w głowie słowa pewnej osoby: "jesteś śmieciem, lepiej by było gdybyś zdechł". Wiem, że nie powinienem brać tego do siebie i nie powinno wpływać to na moją samoocenę ale takie słowa z ust osoby, która kiedyś była najbliższą mojemu sercu po prostu bolą. Wspomnienia przemocy psychicznej i fizycznej wracają ciągle. Chcąc się ich pozbyć, poczułem się jak zero - niemalże wchodząc w narrację tej osoby.
Muszę wziąć tą decyzję na klatę i zaakceptować, że nie ma drogi na skróty w przepracowywaniu trudnych wspomnień i rzeczy. Mówiąc szczerze, tak jak wspominałem we wcześniejszych postach... po prostu bardzo boli i jest ciężko. Przyznaję się do tego - nawet mając z tyłu głowy słowa: "nie rób z siebie ofiary, nikt i tak Ci nie uwierzy"...
Ale prawda jest jedna. To była moja zła decyzja i muszę to ogarnąć.
@whatever a taką osobę pocieszyłbym, spróbował pomóc w budowaniu jej własnego komfortu na ten ciężki czas oraz z doświadczenia powiedziałbym, że katowanie się wyrzutami sumienia będzie tylko wołało o zagłuszenie ich kolejną dawką... chciałbym pomóc takiej osobie tak jak chcę pomóc sobie.