wyszedłem ze szpary w powiekach
chmura mgły co za horyzont już ścieka
a jest to krew i chustka z płuc wyszarpnięta
czerwienią jako że ziemia odwrotnie się
obraca róża i wiatr ostatecznego stworzenia

tryptyk grudniowy o świcie spłukuje mnie 
w odmętach Twojej źrenicy główki od szpilki
nagość Twoją opisuje płaszcz w przedpokoju
są to martwe zwierzęta futerkowe na haku niewinności

nagość Twoją uprawiam dłońmi
wkładam Ci palce w oczodoły i w usta a ślina 
piecze kroplą alkoholu 
co za horyzont już ścieka
a że się ziemia odwrotnie obraca
wyszarpuje mnie z żebra 
Twojego stworzenia